Maciej Konieczny: Szybko, nie znaczy bezpiecznie
25 lipca obchodziliśmy w Polsce Dzień Bezpiecznego Kierowcy. Niestety, statystyki wypadków drogowych nie napawają optymizmem. W zeszłym roku na polskich drogach zginęło 2897 osób, a 35 292 zostało rannych.
Polska wypada dramatycznie źle w statystykach bezpieczeństwa ruchu drogowego na tle innych krajów europejskich, zarówno w liczbach wypadków, jak i zabitych na milion mieszkańców. Można powiedzieć, że to wina tego, że Polki i Polacy jeżdżą starymi samochodami, często w złym stanie technicznym, a polska infrastruktura drogowa, mimo potężnych inwestycji – często kosztem np. transportu kolejowego – wciąż nie dorównuje zachodnioeuropejskiej. Ale to tylko część prawdy.
Największym problemem jest nagminne nieprzestrzeganie przepisów ruchu drogowego.
Dla sporej części polskiej prawicy kierowcy są jedną z najbardziej dyskryminowanych grup, której prawa rzekomo są ciągle ograniczane. Kwestionowanie obowiązujących limitów prędkości to absolutna norma. Wielu polityków otwarcie mówi, że regularnie łamie przepisy. Seria wypadków limuzyn rządowych pokazuje, że przepisy drogowe obowiązują tylko teoretycznie.
Europejskie standardy poprawy bezpieczeństwa na drogach to ograniczanie ruchu samochodowego w ścisłych centrach miast, tworzenie bezpiecznych, wyniesionych przejść dla pieszych, tzw. kameralizacja ruchu drogowego, budowa rond zamiast kolizyjnych skrzyżowań. W Polsce jednak jakiekolwiek działania na rzecz niechronionych uczestników ruchu drogowego (pieszych i rowerzystów) traktowane są jako bezpardonowy atak na wolność kierowców.
Są na szczęście, miasta, które stawiają na takie bezpieczne rozwiązania – dobrym przykładem w naszym kraju może być Jaworzno, w którym przez prawie dwa lata nie doszło do wypadku śmiertelnego. Na Zachodzie już od lat trasy szybkiego ruchu buduje się poza miastami, tymczasem niedawno Drogowa Trasa Średnicowa przecięła ścisłe centrum moich rodzinnych Gliwic. Tam, gdzie było popularne targowisko, dziś jest tunel. Takich szkodliwych rozwiązań drogowych w całej Polsce jest mnóstwo.
W zeszłym roku zatrzymano w Polsce 110 678 pijanych kierowców – to mniej więcej tylu, ilu mieszkańców liczy Chorzów.
W dyskusjach o problemie pijanych kierowców często pojawia się wiele błędnych argumentów. Po pierwsze, mówi się, że wśród sprawców zdecydowana większość jest trzeźwa. Owszem, lecz pijanych jest wśród sprawców wypadków nieproporcjonalnie dużo. To już niewygodne dane. Po drugie, argument o tym, że w innych krajach są dużo większe limity zawartości alkoholu dla kierowcy upada w świetle faktów – owszem, w Wielkiej Brytanii jest to 0,8 promila, ale tylko tam. W wielu krajach UE limit jest faktycznie wyższy, niż polskie 0,2 i wynosi 0,5 (ale zazwyczaj z dodatkowymi obostrzeniami), w innych jednak – w tym uważanych za tak liberalne Czechach – wynosi 0,0.
Pamiętajmy: nie da się jeździć szybko, ale bezpiecznie, zwłaszcza w terenie zabudowanym! Miejsce wyścigów samochodowych jest na zabezpieczonym torze, a nie pod supermarketem czy na osiedlowej drodze. Tylko część z nas jest kierowcami, ale wszyscy jesteśmy pieszymi.
Maciej Konieczny – poseł na Sejm, członek Lewicy Razem