Opinie. M.Jurzysta: „epidemia koronawirusa zrewiduje, jeśli już nie zrewidowała, większość planów nowej władzy”

Od końca 2015 roku, kiedy Zjednoczona Prawica (a ściślej mówiąc PiS) przejęła władze w Polsce, zaczął się nowy czas. Słówka „nowy” nie należy utożsamiać ze słowem „lepszy”.  Zaczął się bowiem czas bardzo dziwny: pisania nowej historii, wprowadzania nowych elit, budowania nowej edukacji, nowego systemu sprawiedliwości, a także nowego ładu konstytucyjnego. Owa nowość wprowadzana  w każdej z tych dziedzin oznaczała w zasadzie jedno – czas dla swoich, takie swoiste TKM (określenie wymyślone z resztą przez Jarosława Kaczyńskiego). Wszyscy inni stali się dla owych nowych persona non grata, o czym wkrótce boleśnie mieli się przekonać.

Nowi szybko zabrali się do wprowadzania swoich nowych reguł w mediach publicznych, sądownictwie i relacjach z UE. Zaczęli na nowo definiować politykę historyczną. A od czci  i wiary odsądzali każdego, kto ważył się mieć inne zdanie. W języku debaty publicznej zaprowadzili brutalną nowomowę, na porządku dziennym stały się tu określenia: „kanalie”, „zdradzieckie mordy”, „komuniści  i złodzieje”, „pederaści”, „gorszy sort”, itd. Nowi szybko wyłączyli nas z głównego nurtu UE by wepchnąć w nicość – straszną i zagrażającą. Nowi z lubością fundowali nam niszczący  i nie do zniesienia podział społeczny, zapewniając przy tym, że to oni mają monopol na rację, reszta to dno (patrz liczne wypowiedzi byłej posłanki, obecnie sędzi Trybunały Konstytucyjnego  – Krystyny Pawłowicz). I nagle, gdy tak dobrze im  szło, stało się coś całkowicie nieprzewidywalnego…

Kryzys epidemiczny, który dotknął niemal cały świat, stał się też udziałem Polski. Kryzys gospodarczy, który po nim niewątpliwie nadejdzie, może okazać się dużo gorszy. Jak w takiej sytuacji zachowują się ci, którzy utwierdzali nas w błogim przekonaniu, że mają receptę na wszystko? No cóż. Prawica zachowuje się dokładnie tak, jak od zawsze się zachowywała. Jest kłótliwa, bezradna, a jedynym panaceum na poradzenie sobie z obecnym kryzysem jest według niej… jego pogłębienie. Jak inaczej bowiem wytłumaczyć chęć zmiany prawa wyborczego w niekonstytucyjnym trybie i terminie, czy też nawet samej Konstytucji? Czyżby Jarosław Kaczyński w obliczu epidemii chciał zafundować nam kolejne wybory (parlamentarne tym razem)?

Nowi, którzy dotąd przez ponad już cztery lata wpierali nam, jaka Unia Europejska (do której przynależymy) jest zła, jak nie pozwala nam „być panami u siebie”, dziś czekają na wsparcie unijnych instytucji, wiedząc bowiem, że w dobie kryzysu ekonomicznego, będzie ono nieodzowne. Nie przeszkadza to oczywiście premierowi Morawieckiemu mówić  o egoizmach europejskich, co jest oczywistą bzdurą, o czym on sam zapewne wie. Wie też jednak, że w dobie kryzysu warto podtrzymywać europejskie fobie swego elektoratu. Zjednoczona Prawica przez cały okres swych rządów tak permanentnie przejadała środki, że dziś zdaje sobie sprawę z tego, iż realna pomoc może przyjść jedynie ze strony tej „znienawidzonej Unii”.

Epidemia koronawirusa zrewiduje, jeśli już nie zrewidowała większość planów nowej władzy. Obnażyła też jej bylejakość i nieudolność. Owa dramatyczna sytuacja pokazała też impotencję opozycji, która w chwili próby nawet zagłosować właściwie nie potrafiła… (mowa  o nocnej zmianie kodeksu wyborczego).  Być może jest to dla polskiej klasy politycznej swoisty „kubeł zimnej wody”, że warto się w końcu opamiętać i wreszcie zrobić coś razem. Jeśli nawet nie dotyczy to PiS (wątpliwe czy oni mają tę zdolność wzniesienia się ponad podziały i uprzedzenia), to obecna sytuacja staje się na pewno wielkim sprawdzianem dla całej opozycji.

Marcin Jurzysta 

Politolog, doktor nauk humanistycznych. Mieszka w Czudcu.

Publicysta i komentator polityczny. Autor monografii i artykułów naukowych o tematyce polityczno-społecznej i medioznawczej.

Od 2008 r. członek Polskiego Towarzystwa Komunikacji Społecznej.

Jeden z liderów Ekipy Szymona Hołowni na Podkarpaciu.

Polub i udostępnij