OpiniePolityka

Dr Marcin Jurzysta. Felieton: Wataha

Wataha to stado, nie koniecznie wilków. Mogą ją tworzyć dziki, jenoty, a nawet psy! Zawsze trzymają się razem, zawsze mają ustaloną wewnętrzną hierarchię. Osobnik alfa ma w tej grupie absolutną władzę i jego autorytet nie może być podważany, a reszta musi demonstrować mu swoją podległość. Przy czym podczas polowania wszyscy członkowie stada są równie bezwzględni, starają się otoczyć ofiarę i pochwycić za gardło… Coś nam to przypomina… Oto członkowie watahy…

Minister zdrowia Łukasz Szumowski zapytany niedawno przez jedną z redakcji  o ewentualną dymisję, stwierdził, że nie zajmuje się dymisją, ale epidemią. W to, że Szumowski nie zajmuje się dymisją, pewno przy odrobinie wysiłku można by uwierzyć (chociaż wiadomo, że żaden z polityków nie oddaje ministerialnego fotela ot tak z uśmiechem na twarzy). Natomiast w to, że minister zdrowia naprawdę myśli  o epidemii i o naszym zdrowiu, w to akurat bardzo trudno uwierzyć. Oto bowiem ten, który na początku  kryzysu jawił się jako  jedyna kompetentna osoba, potrafiąca uratować nas przed katastrofą, już w trakcie trwania epidemii pokazał się jako niekonsekwentny, często zmieniający zdanie, wyrachowany kombinator. Podkrążone oczy Szumowskiego już nie wskazywały na poświęcenie i wycieńczenie spowodowane walką z zabójczym wrogiem, a stały się symbolem polityka, który na życiu, zdrowiu i strachu Polaków mógł zrobić niezły biznes. Wątpliwej jakości maseczki od instruktora narciarstwa, respiratory (o których do końca nie wiadomo, w jakiej liczbie ostatecznie dotarły do Polski) od handlarza bronią, dziwne koterie i powiązania całej rodziny Szumowskich, to wszystko nie tylko każe mieć spore zastrzeżenia do osoby ministra zdrowia. To stawia też pod sporym znakiem zapytania funkcjonowanie całej formacji, z jakiej minister się wywodzi. Ktoś powie, że jeden wilk w gronie owiec zawsze może się zdarzyć, tyle tylko, że  gdyby zrobić swoistą wiwisekcję, okazać by się mogło, że w tym towarzystwie są same wilki…

Wilki bowiem polują na swą zdobycz, w tym wypadku na nasze państwo, społeczeństwo, nasze pieniądze, a swoje wpływy. Jak dobrze trzyma się ta wataha, świadczą słowa byłej premier – „te pieniądze nam się po prostu należały”. Ciekawe, że wypowiedź ta była początkiem końca Beaty Szydło na stanowisku szefa rządu. Szydło musiała odejść nie dlatego, że nie dopełniła standardów, ale dlatego, że w sposób arogancki  i buńczuczny przyznała, że zdobycz jest ich (PiSu) i nikomu nic do tego…

Celująco na błędach poprzedniczki odrobił swą lekcję jej następca. Każdy obserwator naszej sceny politycznej, słuchając pokrętnych wywodów  Mateusza Morawieckiego dotyczących spraw, o których głośno było w mediach w ubiegłych latach, co do wielu kwestii, może mieć duże wątpliwości. Dlaczego w 2018 roku ukrywał swój majątek? Dlaczego stosował sztuczki o rozdzielności majątkowej? Dlaczego wchodząc do rządu nie wyzbył się akcji banku, w którym w chwili obejmowania urzędu wciąż miał udziały, a zrobił to dopiero w 2017 roku? Sam premier zresztą przyznawał – „Było to kłopotliwe, bo musiałem powstrzymywać się z wypowiedziami na temat banków, żeby nie powstało wrażenie, że w jakiekolwiek sposób mogę wpływać na pozycję BZ WBK”. Dalszych pytań nie ma sensu zadawać, poza jednym: Dlaczego niefrasobliwa, niekompetentna, nieudolna histeryczka za pieniądze, które w jej mniemaniu im się należały, została odwołana z funkcji, podczas gdy polityk  o tak  wątpliwym dossier trwa na swoim stanowisku? Czyżby wataha wiedziała, że tylko on jest skutecznym łowczym?

Gdy Marian Banaś zostawał szefem NIK był dla PiS wzorem cnót wszelakich, kryształowym Marianem. Na kryształ broń Boże nie wolno było podnosić ręki, aby nie uschła… Materiał o powiązaniach nowo wybranego prezesa NIK z gangsterskim półświatkiem, sprawił, że samo PiS szybko swój kryształ rozbiło. I jak to po takiej operacji zwykle bywa, zostało wiele szkła, bałagan ogromny. PiS spodziewało się, że opozycja pomoże sprzątać. Nikt chyba nie rozumiał tych oczekiwań. Przecież  wszyscy ostrzegali. Teraz, niech się na tym szkle sami pokaleczą. Wataha zaczęła wyć, wilki rzuciły się sobie do gardeł, okaleczyły, poszarpały, ale bez ofiar…

Wataha rzuca się na ofiarę, gdy tylko czuje, że może ją dopaść. Czasami się nie udaje – Jacek Sasin – drukarz nielegalnych pakietów wyborczych lub szef NBP Adam Glapiński przyznający swoim współpracowniczkom niebotyczne pensje są tego przykładem. Czasem wataha oddaje kąsek innemu stadu, by to pozwoliło mu zapolować na grubego zwierza – prezydent Andrzej Duda, który jak się wydaje, tylko po to  przyznał TVP kolosalną sumę dofinansowania, by ta pomogła mu wygrać wybory.

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego PiS przypomina dziś watahę, która nasze państwo traktuje jak swą zdobycz. Zjednoczona prawica szarpie  i rozczłonkowuje nas po kolei  i konsekwentnie. Ci, którzy mają w nazwie prawo, bezpardonowo je łamią, a co najmniej po nim się ślizgają. Ci, którzy tak bardzo chcieli tropić wszelkie układy, sami stworzyli układ, którego nie sposób unieszkodliwić. Dlaczego? Odpowiedź daje sam Jarosław Kaczyński – samiec alfa w tym stadzie: „Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli”…

Marcin Jurzysta – archiwum prywatne.

Autorem tekstu jest Marcin Jurzysta – politolog, doktor nauk humanistycznych, wykładowca akademicki i nauczyciel w szkołach podstawowych. Obecnie koordynator polityczny projektu Polska 2050 na Podkarpaciu. Zobacz wcześniejsze teksty naszego felietonisty:

Dr Marcin Jurzysta: Hołowni pociąg prawdziwej zmiany  /felieton/

Dr Marcin Jurzysta. Felieton: Anty rewolucja

Dr Marcin Jurzysta. Felieton: Wizyta Andrzeja Dudy w USA. Czyli o wstawaniu z kolan słów kilka

Dr Marcin Jurzysta. Felieton: Prawdziwy czas decyzji dopiero przed nami…

 

Polub i udostępnij