Kto wygrał wybory na Białorusi ?
Kto wygrał wybory na Białorusi? Według rządowych danych zwycięzcą jest Aleksander Łukaszenka. Kto natomiast wygrał te wybory tak naprawdę? Tego nie wiemy, choć się domyślamy. Obserwując rządy Łukaszenki, jego dotychczasowe reelekcje, przebieg ostatniej kampanii, jak i to, co dzieje się po niej, nikt chyba nie ma wątpliwości, że nie były to demokratyczne wybory. Kto je przegrał? Konstatacja wielu może wprawić w zdziwienie – Aleksander Łukaszenka… Kto naprawdę wygrał… o tym za chwilę.
Porównując obecną kampanię z wcześniejszymi, które obecny prezydent Białorusi wygrywał, należy stwierdzić, że ta była inna. Białoruskie społeczeństwo się bowiem obudziło, opozycja zwarła szeregi. Po raz pierwszy od lat sytuacja stała się niebezpieczna dla obozu władzy. Łukaszenka zastosował tu, znane co prawda już wcześniej, metody zastraszania i szykanowania opozycji. Tym razem, co znamienne, robił to na tak szeroką skalę. Widać strach zaglądnął mu w oczy. By tłumić działania opozycji, użył całej surowości aparatu, jaki posiadał w swoim ręku. W efekcie czego aresztowano opozycyjnych działaczy, w tym wielu takich, którzy mogli realnie zagrozić obecnemu władcy. Wśród nich znalazł się bloger Siarhie Cichanouski, który wcześniej ośmielił się otwarcie rzucić wyzwanie obecnemu prezydentowi. Wydarzenia te na szczęście nie zatrzymały opozycji, wręcz przeciwnie, wezbrała fala, która napierając miała szansę przerwać (a może przerwała?) tę niedemokratyczną tamę. Kolokwialnie można powiedzieć, że Łukaszenka sam sobie strzelił w kolano.
Żoną zatrzymanego jest Swiatłana Cichanouska, również działaczka polityczna, aktywistka na rzecz praw człowieka. Szybko podjęła inicjatywę rozpoczętą przez męża i jawnie zamiast niego stanęła do walki z Łukaszenką. Szybko okazało się, że represje wobec opozycji, zamiast zastraszyć i obezwładnić politycznie działaczy, otworzyły przysłowiową puszkę Pandory. Kandydatura odważnej, zdeterminowanej Cichanouskiej sprawiła, że przyłączyły się kolejne kobiety: Maryja Kalesnikowa, Weronika Capkała, Maryia Maroz. To musiało podciąć lawinę, bo przecież skoro trzy, wydawać by się mogło, delikatne kobiety okazały się tak waleczne…
Łukaszenka już w czasie kampanii wyborczej mógł podejrzewać, że realnie i obiektywnie rzecz biorąc, może mieć trudności z wygraniem tych wyborów. Wiedział jednak również, że oficjalnie , cokolwiek by się nie wydarzyło, to on te wybory po prostu wygra. I tak się rzeczywiście stało. Jakie to jednak zwycięstwo? Zwycięstwo siły nad obywatelskością, brutalności nad wolnością, pogardy dla obywateli, nad demokracją i wspólnotą, która właśnie się na Białorusi obudziła.
Kto zatem te wybory wygrał? Wygrali wszyscy wolni, twórczy, demokratyczni Białorusini. Wygrali, nawet jeśli teraz widzą, że tę wygraną i tę wolność się im zabiera. Wygrali, mimo, że ze smutkiem obserwują jak cenzurowany, czy blokowany jest Internet, jak postępuje inwigilacja, jak szykanowani i zamykani w więzieniach są ludzie, a ich liderka w obawie o własne życie musi uciekać z kraju. Oni wszyscy naprawdę wygrali, bo w końcu mieli odwagę powiedzieć HE! Jednak ich zwycięstwo ma szansę stać się faktyczne i prawdziwe, tylko wtedy gdy społeczność międzynarodowa udzieli im zdecydowanego wsparcia, dlatego w ubiegłym tygodniu działacze Ruchu Polska 2050 pikietowali przed ambasadą Białorusi w Warszawie. To też nasza odpowiedzialność jako sąsiadów. Oto bowiem społeczeństwa państw sąsiadujących z Białorusią, w tym Polski, powinny jasno zadeklarować, że NIGDY nie dopuszczą do podobnej dyktatury u siebie. Dziś wszyscy jesteśmy Białorusinami. MIŃSK – WARSZAWA – WSPÓLNA SPRAWA!
Autorem tekstu jest Marcin Jurzysta – politolog, doktor nauk humanistycznych, wykładowca akademicki i nauczyciel w szkołach podstawowych. Obecnie koordynator polityczny projektu Polska 2050 na Podkarpaciu. Zobacz wcześniejsze teksty naszego felietonisty:
Dr Marcin Jurzysta: Hołowni pociąg prawdziwej zmiany /felieton/
Dr Marcin Jurzysta. Felieton: Anty rewolucja
Dr Marcin Jurzysta. Felieton: Wizyta Andrzeja Dudy w USA. Czyli o wstawaniu z kolan słów kilka
Dr Marcin Jurzysta. Felieton: Prawdziwy czas decyzji dopiero przed nami…